niedziela, 17 lipca 2016

Giewont.

Moje spotkanie z Giewontem. 


Urlop w Tatrach.!!!!  Celowo pisze Tatry, nie Zakopane. Ponieważ Zakopane dla mnie jest okropne. Ciasne ulice,korki od rana do wieczora,masa ludzi,poprostu morze ludu napływających
zewsząd. Dla mnie jest to poprostu straszne!!!! 
Gdy byliśmy tu w zeszłym roku,chcąc zdobyć Giewont, niestety pogoda nie dopisała. W tym roku pogoda wprost wymarzona. Ciepło,wręcz gorąco 28 stopni,słońce i delikatne powiewy wiatru.
Cel naszej wyprawy :-)  Zdjęcie z Gubałówki Widok zapierający dech w piersiach. 


Zdjęcie ze szlaku przez Boczan na przełęcz między kopami w drodze na Halę Gasienicową.


To zdjęcie Giewontu ze szlaku do Doliny Chcholowskiej. 
Giewont zaprasza całą okazałością. 

Pobudka 5 rano. Szybka kawa,pakujemy plecaki,budzimy dzieci. Oczywiście nie zabrakło komentarza.....Mamo co to za wakacje!!!! Że musimy tak rano wstawać!!!. 

O 6:30 jesteśmy w Kuźnicach. I ruszamy niebieskim szlakiem w kierunku Giewontu. Dlaczego tak wcześnie? Z jednego prostego powodu. Unikniemy ogromnych kolejek,które robią się w godzinach popołudniowych.  Wygląda tam wtedy, jak na wyprzedaży w Supermarkecie. Kolejka ciągnie się już od Przełęczy pod Giewontem. 


Mimo tak wczesnej pory, mijamy po drodze pojedynczych turystów, którzy obrali sobie ten sam cel co my.  Szlak bardzo przyjemny. Pogoda zapowiada się idealna. 

Mijamy piękną Polane Kalatówki 
Widok cudny! 


Słoneczko zaczyna grzać, gdy dochodzimy do Schroniska na Hali Kondratowej.  Czas na mały odpoczynek. Dzieci nadal obrażone na nas i na cały świat.  Jemy śniadanie, pijemy kawe. Nie macie pojęcia jak to śniadanie smakowało!!! W takim miejscu. Zwykła kanapka z żółtym serem, parówka i pomidor, wśród takich widoków wokół smakowały jak nigdy przedtem. 


Ruszamy dalej niebieskim szlakiem, który robi się bardziej wymagający. Żar leje się z nieba pot zalewa oczy,nogi odmawiają posłuszeństwa!!!  Ale zmęczenie rekompensuje cudowny widok. 

Tak cudownie nie ma nigdzie na świecie :-) 


Zmęczeni docieramy do Kondrackiej Przełęczy. Nie będę pisać poprostu zobaczcie jak tam jest.


Giewont na wyciągnięcie ręki.!!!!  Zaprasza do siebie wszystkich strudzonych turystów. 

Cała na przód idę stanąć pod tym krzyżem, nabrać w płuca tatrzańskiego powietrza, stanąć tam z moją ukochaną osoba!!!! Córka nie wchodziła na Giewont, czekała na nas. Nie chciałam narażać ja na to niebezpieczne podejście z łańcuchami.  Choć sporo dzieci szło z rodzicami,ja osobiście uważam to za mało odpowiedzialne.


Ale niestety rzeczywistość okazała się trochę inna. Z momentem pojawienia się na mojej drodze łańcuchów, SPANIKOWAŁAM.!!!!!! Lęk przed otwartą przestrzenią dała o sobie znać. Panika,przerażenie,strach wszystko na raz. To co tam przeżyłam to wie tylko on Giewont i mój kochany mąż. Gdyby nie on,jego obecność,słowo wsparcia i mobilizacji, nie dałabym rady napewno. 



Dziekuje kochanie,że byłeś tam ze mną!!! 



I tak właśnie wyglądało moje spotkanie z Giewontem. Cudownie i zarazem przerażające. Wiem, że nigdy tam nie wrócę ale wspomnienia zostaną ze mną do końca życia. 

Warto zmierzyć się z Giewontem, wszystkim serdecznie polecam.



A tak na marginesie, mój mąż i syn czuli sie tam jak ryba w wodzie!!!! Byli zachwyceni. Mąż praktycznie nie używał łańcuchów pomocniczych. Adrenalina uskrzydliła go niesamowicie. 

6 komentarzy:

  1. Te komentarze są bardzo pszydatne dla tych którzy wolą góry niż jakieś plarze. Też byłam na tej górze i też polecam taką wycieczkę w góry bardzo super. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Kochanie. Byłaś bardzo dzielna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty tesz byłaś bardzo dzielna i bardzo bardzo cię kocham.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Ciebie też kocham skarbku. Już nie mogę doczekać się następnej wyprawy

    OdpowiedzUsuń
  5. Skarbie byłaś dzielna widziałem twoje przerażenie ale nie poddałaś się weszliśmy tam razem i jestem z ciebie DUMNY moja kozica górska

    OdpowiedzUsuń